Czy opiekunka powinna umieć dobrze gotować ?

w takkim razie gotuj z przepisów.
Krok po kroku .  Wiekszosc seniorów ma demencje i obojetne co jedza .

figa_z_makiem napisał:

Pierwszy raz spotykam kobietę, która nie umie gotować No ale..zdarza się. Musisz mieć fajnie w domu, gdy mąż Cię wyręcza, gorzej jednak, bo w pracy opiekunki trzeba liczyć się z gotowaniem. Mało prawdopodobne, że akurat trafiłabyś do przypadku, gdzie np gotowaniem zajmuje się rodzina. Trzeba się więc liczyć z pichceniem. Wydaje mi się, że masz boisz się gotowania, a to przecież nic trudnego. Mąż powinien odstąpić Ci trochę miejsca w kuchni, chociaż nie wierzę, że nie dasz sobie rady i bez tego
Jednak obowiązki kobiety zawsze będą kojarzyć ze sprzątaniem i gotowaniem, chyba od tego nie uciekniemy
Pozdrawiam

Myśl pozytywnie, na pewno umiesz coś ugotować, poza tym są przeciez ksiązki kucharskie, lub przepisy w internecie, no ale to trzeba miec w Niemczech dostęp do internetu i laptopa. Myślę, że Ty nie lubisz gotować i stąd taka postawa. Kuchnia niemiecka nie jest skomplikowana, a i ich sposób odzywiania również jest banalny, parówki, kiełbaski, sałatka kartoflana i tak w kółko. Może trafisz do kogoś kto sam będzie gotował? Też tak przeciez może byc, choć ja bym tak nie chciała. W ostateczności sa przecież w sklepach mrozonki, gotowe dania, czym ty się dziewczyno przejmujesz? Natomiast na pewno nie wolno Ci przy ubieganiu sie o tę pracę powiedzieć, ze nie umiesz gotowac, bo to faktycznie źle rokuje

margarethe napisał:

Cześć dziewczyny!
Niedawno straciłam pracę w Polsce, zamierzam więc poszukać czegoś za granicą. Mam parę znajomych, które pracują jako opiekunki i namówiły mnie, żebym tez spróbowała. Posiadam doświadczenie w rodzinie, po niemiecku jako tako bym się dogadała. Jednak nie o to chodzi, ponieważ brak u mnie zdolności kulinarnych W domu gotuje zawsze mąż, więc ja się do kuchni nie pakuję. Proste rzeczy potrafię ugotować, czy to zupę, czy nawet kotleta, ale to naprawdę nie jest moja broszka. Boję się więc, że będę miała problem ze znalezieniem pracy, bo przecież praca opiekunki głównie wiąże się z pracami domowymi no i tym nieszczęsnym gotowaniem. To że opiekunka musi umieć gotować to dla pracodawcy pewnie oczywista oczywistość. Co jednak, jesli ja tego nie potrafię (przynajmniej tak jak powinnam)??

Słonko...ziemniaki potrafisz ugotować??,,,to jesteś w domu:)do tego masz wiele możliwości,a tu na forum dziewczyny dzielą się przepisami kulinarnymi wiec nie masz co się przejmować:)Niemiecka kuchnia tak jak dziewczyny napisały to kluchy,ziemniaki,bratwursty różnej maści,półprodukty a nawet gotowce......Ale czasami trafia sie na podopiecznych z wyrafinowanym podniebieniem hehe ruszaj do boju:)

figa_z_makiem napisał:

Pierwszy raz spotykam kobietę, która nie umie gotować No ale..zdarza się. Musisz mieć fajnie w domu, gdy mąż Cię wyręcza, gorzej jednak, bo w pracy opiekunki trzeba liczyć się z gotowaniem. Mało prawdopodobne, że akurat trafiłabyś do przypadku, gdzie np gotowaniem zajmuje się rodzina. Trzeba się więc liczyć z pichceniem. Wydaje mi się, że masz boisz się gotowania, a to przecież nic trudnego. Mąż powinien odstąpić Ci trochę miejsca w kuchni, chociaż nie wierzę, że nie dasz sobie rady i bez tego
Jednak obowiązki kobiety zawsze będą kojarzyć ze sprzątaniem i gotowaniem, chyba od tego nie uciekniemy
Pozdrawiam

Co ty gadasz ???
Ja znam wiele kobiet nieumiejacych gotowac, a najlepsi kucharze to mezczyzni. Prywatnie , w domu nie gotuje NIGDY , nie lubie i uwazam gotowanie za strate czasu, gdyz dzisiaj mozna sobie wszystko zamówic lub kupic gotowe.

witam.Ja mialam ostatnio rodzine gdzie babcia gotowala,ale musze przyznac ze jedzenie bylo beznadziejne.Wcale nie umiala gotowac,musialam jej tylko wszystko poszykowac do obiadu.

Witajcie ja właśnie przyjechałam na swoje pierwsze miejsce. Dziękuję wam za porady . Cały czas czytam forum i znajduje ciekawe informacje.

Powoli, dasz radę.
Poćwicz na mężu - niech odda Ci kawałek kuchni

Nie musisz być mistrzem gotowania, ale jak mówią poprzedniczki, raczej bez tego ani rusz.
Z pomocą przepisów, jakieś dobre podstawowe jedzenie na pewno jesteś w stanie upichcić.

Ja też miałam taki przypadek, że gotowałam trochę inaczej, niż przyzwyczajony był do tego mój podopieczny.
Pisałam gdzieś wcześniej w innym temacie, że był on byłym wojskowym, więc jak dotarł do kuchni, to czasem były cyrki jak ma być ugotowane.
Poszliśmy na kompromis i robiliśmy na zmianę.

Ale wracając .... wierzę, że dasz sobie radę.

Miłe koleżanki...Wprawdzie kolejny raz jestem w pracy,ale pierwszy raz u tej rodziny.Pierwszy raz też zdarzyło mi się nie gotować/chociaz bardzo
lubię/.Obiady są dowożone przez firmę ,są smaczne i porcje rzeczywiście duże.Jednak nic nie zastąpi tego co sama ugotuję,ale muszę dostosować sie do sytuacji.Pozdrawiam.

Byłam 6 m-cy u mojej podopiecznej i musiałam gotować. Wiadomo, że rodzina ma opiekunkę po to, aby pomagała również w codziennych czynnościach domowych. Dobrze dogadywałam się z córką podopiecznej, która mieszkała z mamą. Czasem sama oferowała, że tym razem ona ugotuje obiad lub zrobi inny posiłek. Wymieniałyśmy się tym obowiązkiem i wszystko było ok:) jednak nie każda rodzina wyjdzie z taką propozycja pewnie.

figa_z_makiem napisał:

Pierwszy raz spotykam kobietę, która nie umie gotować No ale..zdarza się. Musisz mieć fajnie w domu, gdy mąż Cię wyręcza, gorzej jednak, bo w pracy opiekunki trzeba liczyć się z gotowaniem. Mało prawdopodobne, że akurat trafiłabyś do przypadku, gdzie np gotowaniem zajmuje się rodzina. Trzeba się więc liczyć z pichceniem. Wydaje mi się, że masz boisz się gotowania, a to przecież nic trudnego. Mąż powinien odstąpić Ci trochę miejsca w kuchni, chociaż nie wierzę, że nie dasz sobie rady i bez tego
Jednak obowiązki kobiety zawsze będą kojarzyć ze sprzątaniem i gotowaniem, chyba od tego nie uciekniemy
Pozdrawiam

Witaj w klubie . U mnie tez mąż gotuje, ale do rzeczy, ja jestem drugi raz u dwóch różnych rodzin i za każdym razem trafiałam tak, że nie musiałam gotować. W poprzednim miejscu dziadek gotowała, a teraz mam to szczęście, że przychodzi Pani. Więc na Twoim miejscu bym się nie martwiła, tylko powiedziała o tym w agencji, może się uda, a jeżeli nie, to Niemcy gotują zawsze z książek kucharskich, których mają pod dostatkiem. Pozdrawiam

Jogi, co to "głęboka Bawaria"? Możesz napisać gdzie byłaś i co tam gotowałaś ?

Zawsze chciałam trafić do takiej "bawarskiej babci" sypiącej starymi przepisami, ale jakoś się nie trafiło.

Ja też uważam, że opiekunka powinna gotować, ale nie musi robić jakichś wyszukanych rzeczy. Opiekunka to nie kucharka.  Po prostu przygotowywać posiłki. Co do pieczenia to też uważam, że nie należy przesadzać.
Przyjedzie jedna nadgorliwa i następna ma problem.
Wszystko z umiarem.

margarethe napisał:

Cześć dziewczyny!
Niedawno straciłam pracę w Polsce, zamierzam więc poszukać czegoś za granicą. Mam parę znajomych, które pracują jako opiekunki i namówiły mnie, żebym tez spróbowała. Posiadam doświadczenie w rodzinie, po niemiecku jako tako bym się dogadała. Jednak nie o to chodzi, ponieważ brak u mnie zdolności kulinarnych W domu gotuje zawsze mąż, więc ja się do kuchni nie pakuję. Proste rzeczy potrafię ugotować, czy to zupę, czy nawet kotleta, ale to naprawdę nie jest moja broszka. Boję się więc, że będę miała problem ze znalezieniem pracy, bo przecież praca opiekunki głównie wiąże się z pracami domowymi no i tym nieszczęsnym gotowaniem. To że opiekunka musi umieć gotować to dla pracodawcy pewnie oczywista oczywistość. Co jednak, jesli ja tego nie potrafię (przynajmniej tak jak powinnam)??

do tego nie trzeba ukończyć studiów, nie bój się i tyle

moja babcia parę dni temu poinformowała mnie, że zaprosiła syna i wnuka na obiad w sobotę- dwóch chłopów. i pyta co ugotuję:-)))) całkiem jej się w głowie pomieszało. ciśnienie mi podniosła ale strzeliłam sauerbraten z sosikiem... a tak jak coś usłyszy to koniec. zadzwoniła do syna i opowiada, że będzie sauerbraten. mi się śmiać chce i płakać. skończyłam rozmawiać przez tel. a ja się pytam jak mam zrobić tą sauerbraten. a ona, że nigdy nie robiła, że nie wie. na co ja, że też nie robiła i tez nie wiem... siedzi siedzi siedzi mysli. i mówi ale to jest chude mięso. na co ja, że to chyba nackenfleich więc niekoniecznie chude. a ona, że w takim razie zrobimy polędwiczki... ja sternekoch.... za chwilę przyniosła grila i mówi, że zrobimy schabowe. pytam się schabowe w panierce, czy steki ze schabu na grilu... myśli myśli mysli... pyta się co ja bym robiła. ja na to, że nie wiem co bym zrobiła, że nie znam jej syna, nie wiem co on je, nie moge rozszyfrować co ona je a w domu jak bym zaprosiła rodzinę to bym zrobiła całkiem inne rzeczy niż ona je i po co kogoś zaprasza na jedzenie skoro ją zdecydowanie co ugotuje przerasta a co dopiero ugotowanie tego.... po długiej dyskusji zadzwoniła do syna i odwołała obiad. biedny pewnie głodny dzisiaj był bo nie ma tel. żeby pod nieobecność żony sobie po pizze zadzwonić :-))) a do nas i tak przyszedł bo matka miała sto innych problemów...

ogólnie tak po moich babciach widzę, że czy człowiek umie gotować, czy nie to babcia i tak wszystko zje :-)))) a najlepiej jak ktoś pisał śledzie w śmietanie, paróweczki, kartofelsalat i inne hermetycznie pozamykane żarcie chemiczne. oni od tego chyba mają te demencje. moja babka dostała dietę od lekarza nie na odchudzanie tylko na odtruwanie  i ma wypisane właśnie, że śledzi ma nie jeść w śmietanie i normlanych surowych, solonych, łososia wędzonego na zimno, i żadnych kostek bulionowych, proszków vegetowych i sosów z torebki...

a babka przestała jeść hahahah

hmmm mi się wydaje, że dobre jedzenie każdemu smakuje ;-)))))
wystarczy starannie przyrządzić i ładnie podać.
mój były szef robił kiedyś jakąś dietę i jednego dnia miał brokuły i ziemniaki. greczynka wrzuciła całego brokuła do wody zamiast jakoś odkroić te szypułki i lekko sparzyć to on dostał taki talerz z jednym wielkim brokułem i rozgotowanymi ziemniakiem. ja jak ziemniaki gotuję to sprawdzam, czy miękkie. mniejwięcej czas się wie, ale potem jeszcze delikatnie sprawdzam a jak odcedzę to najlepiej jeszcze odcedzone z 10 minut pod pokrywka niech postoją a ta wrzuciła do wody i się gotowały aż się całkowicie porozpadały. no i dostał szef takie żarcie na talerzu, pomamrotał, że pieprzy taką dietę i z obrzydzeniem popatrzył na talerz. na co ja, że jak ma się dietę to to tez może być smaczne albo chociaż to na talerzu ładnie można podać i przynajmniej ugotować prawidłowo. pokiwał głową. wymączył głowę brokuła i mu się odechciało diety...

Aldona napisał:

Ja uważam, że "dobrze gotować" to pojęcie względne. Dla jednych jest to dobre, a inny powie "fuj" . Ja gotowałam pod podopieczną i zgodnie z zaleceniami lekarza. Nie powiem, żeby mi to smakowało, ale robiłam jak mi kazano.

No ja na poprzedniej szteli to tylko Eintopf. Teraz jak dostanę konesera dwudaniowych obiadów to znowu będę musiała się przestawić.

"Dobre jedzenie każdemu smakuje" no nie każdemu. Znam ludzi co przesalają i uważają, że moje dania są niedosolone=niesmaczne. Ja soli używam bardzo mało, bo niezdrowa na ciśnienie.
Tak jak Amelia pisze, niektórzy to tylko Eisbeim in Bier bez surówki bez niczego.

no fakt, że nie jadają ciekawie i od lat to samo. jednak nie spotkałam się z czymś takim, żeby ktoś powiedział, że nie będzie jadł gdy przygotowałam coś innego niż są nauczeni. myślę, że oni jedzą jak jedzą z lenistwa i wygody a nie dlatego, że im to smakuje. co jak co ale świeżych warzyw to trzeba trochę przypilnować, zaplanować. a mrożonki, czy zupy z proszku kupujesz i jesz aż się skończą. i nic się nie psuje. tylko trzeba na zakupy jechać nowe kupić lub jeszcze łatwiej zamówić z befrosta. na szczęście mi nikt nie kazał jedzenia na starej wodzie gotować. jakby się zdarzyło, że babka by coś odstawiła... precież to moment i można wylać ukradkiem... jak nie ma co tłumaczyć. moje babki zawsze lubiały coś dobrego zjeść i nie przeszkadzało im, że to dla nich nowe. pierwsza jak jadła danie gdzie były kawałki cukini to tak śmiesznie przeżuwała bo pierwszy raz taki smak czuła. myślałam że jej nie smakuje i powiedziałam, że nie musi jeść. a ona tylko spytała co to jest i jadła dalej i delektowała się każdym kawałkiem cukini. a niby taka prosta rzecz i w niemczech jest od zawsze.
no ale może być ciekawie bo w niedzielę jadę do babki, gdzie jak się dzisiaj dowiedziałam od opiekunki zakupy wyglądaja tak, że opiekunka wiezie babcie do sklepu, babcia bierze co uważa a potem opiekunka z tego gotuje. bardzo mnie to zdziwiło. jeszcze komentaż opiekunki, że po dwóch tygodniach zorientuję się, że się je zawsze to samo. bardzo jestem ciekawa naszych zakupów. napewno nie będą tak wyglądały jak zmienniczka opowiadała. przed wyjściem z domu usiądę z babką i zrobimy listę razem! jeszcze z ciekawości wypytam już na miejscu zmienniczkę co ta babcia ładowała do wózka bo jestem bardzo ciekawa...

amelia napisał:

Aldona napisał:

Ja uważam, że "dobrze gotować" to pojęcie względne. Dla jednych jest to dobre, a inny powie "fuj" . Ja gotowałam pod podopieczną i zgodnie z zaleceniami lekarza. Nie powiem, żeby mi to smakowało, ale robiłam jak mi kazano.

Ni przyznam że masz wiele racji, szczególnie, że nie we wszystkich rodzinach preferują dobre gotowanie.
Są staruszkowie co nie znają albo nie chcą znać oberżyny, są tacy co nie używają warzyw albo czosnku, bo za drogi.
Niektórzy trzymają wodę od gotowania pyzów 3 dni i potem każą na tym coś gotować.
Ostatnio jednak miałam rodzinę smakoszy, to zdarzało się, że najpierw fotografowali i wysyłali MMS znajomym i zachwalali jakie to rarytasy jadają . Przyznam, że trochę znam się na międzynarodowym gotowaniu. To jest jedna z moich profesji.

Chyba jednak w większości preferują jedzenie standardowe i do tego jednodaniowe. Czasem wystarczy umieć nie przypalić wody i zrobić Spiegelei mit Senfsosse und Pellkartoffel.

nie wiem jak ty, ale ja nie gotuję dwóch obiadów i jadam to co podopieczny. nie rozumiem więc dlaczego ja mam zmieniać swoje nawyki i jeść jakieś śmieci. trzeba znaleźć coś pomiędzy, co nie zaszkodzi i zasmakuje dziadkowi a co jednocześnie będzie nam smakowało i nie będzie nam szkodziło. nie robiąc przy tym żadnej rewolucji tylko stopniowo wprowadzając nowe produkty. przy śniadaniu można jeść inaczej niż dziadek, kupić sobie inne warzywa do śniadania, inny serek. przy takich obiadach jak jadają niemcy nie dała bym rady. ciało by się z pewnością zbuntowało. zresztą zbuntowało się na ostatniej stelli, gdzie babce wydawało się, że odżywia się zdrowo a używała masę proszków i gotowej żywności. i to już po tygodniu odczułam tego skutki . na szczęście babka się wycofała z kuchni i dała mi wolną rękę i jadła to co gotowałam. tylko przeżywała, że to tyle roboty. niestety- przygotowanie posiłku bez gotowców wymaga więcej czasu i planowania. po tym jednak jak dostała od lekarza listę produktów, których nie może spożywać lub może w małych ilościach a na pierwszym miejscu stały wszystkie zupy w proszku, kostki rosołowe i inne rzeczy z chemią cieszyła się, że potrafię ugotować rosół bez dodatków chemii. dla niej graniczyło to z cudem. nawet kaszę manną robiła z torebki, gdzie była mieszanka kaszy, cukru i bardzo dziwnych dodatków. nie wiem dlaczego ludzie się tak trują. dla zaoszczędzenia kilku minut?

Dalia napisał:

A ja jak jestem w pracy, czyli na opiece się nie wysilam, gotuję najprostsze rzeczy, to co wiem, że klient jada. Nigdy jeszcze w Anglii nie ugotowałam żadnej zupy i nie zamierzam tego robić, oni nie jedzą zup, po co miałabym ich uszczęśliwiać na siłę jakąś tam zupą? Jak dotąd nikt się nie skarżył oprócz pewnego dziadka, ale on miał zawsze za mało przypalone.
Jak wiem, że lubią jajko na toście to tak robię, jak chcą parówkę z sosem a nie z musztardą to tak podaję. Nie robiłam też nigdy surowych warzyw, czyli naszych polskich surówek, bo oni nie bardzo lubią surowe warzywa, zresztą może niektórzy by zjedli, ale ja nie eksperymentuję, chociaż sama często zjadam całą miskę takich warzyw.
A, co do gotowania to zgadzam się, dobre gotowanie to pojęcie względne, co jednemu smakuje drugi nie ruszy. Ja np nie jem mięsa i nie jem go już na tyle długo, że zaczyna we mnie wzbudzać obrzydzenie. Więc nie ruszyłabym najwspanialszego nawet schabowego czy nie daj Boże tatara. A my nie jesteśmy kucharkami tylko opiekunkami i tak jak któraś z was tu napisała, że powinnyśmy gotować, to co służy pdp a nie zastanawiać się jak by mu tu dogodzić. Wychodzę z założenia, że głupie jest zmienianie na siłę przyzwyczajeń pdp który ma 90 lat, a niestety są w tym zawodzie nadgorliwe.

Jezeli chodzi o dobre gotowanie to jest to pojęcie wzgledne to co tobie wydaje sie smaczne , ktos inny może uznać za niezjadliwe
Jest duzo gotowców , które mozna wykorzystac w przygotowywaniu obiadów dla podopiecznych. No i duzo tu zalezy od tego jaka rodzina daje kase na zycie bo jak mało to wiadomo że rewelacji sie nie ugotuje

Dobra moi drodzy !   Sprawdzony przepis na królika potrzebny od zaraz !

eto ! Na tobie zawsze można polegać,dziękuję Wygląda przepis przyzwoicie... Tylko jak go poporcjować,tego królika? Robiłaś z tego przepisu? Aha,a czym białe wino można zastąpić?
Kilka dni temu przyniosło moje "dziadzisko" zwłoki królicze z Reala...Złożyłam je godnie do zamrażalki,ale czas je wyjąć...
Sprawa wygląda tak,że ja "futrzaki" to lubię pogłaskać,ale żeby je jadać...to nie...
Mieliśmy małą hodowlę królików ,ale my ich nie jadaliśmy...Po prostu,zbyt "uczuciowa" jestem... Owszem jadłam pasztet z królika i to wszystko..
Tak więc to będzie mój debiut i oby się udało...
Dzięki raz jeszcze za odzew...Niby tych przepisów jest na internecie,ale wszystkie jakieś takie "nieżyciowe"

O rety     Ja czułam,że coś mi się przytrafi...matko kochana,królik to nie kurczak... Patrzyłam ja w google...Nie wygląda na proste
Jutro zobaczę ten seler naciowy...mam nadzieję,że jest.    Dzięki ! Dam znać co i jak...

barbara.b napisał:

ja królika to bym na noc zostawiła przede wszystkim w solance żeby był miękkki. inaczej będziesz miała łykowate mięso chyba. zależy jeszcze jaki to królik, ale z solanki byłby bezpieczniejszy do pieczenia. tak po nocy w solance normalne przyprawy jak pieprz, liść laurowy, ziele angielskie, oregano lub majeranek lub basilia, zależy kto co lubi, z dwie cebule i z dwa ząbki czosnku musowo. i wsadzić do piekarnika na 2 godziny najlepiej :-))))) może na 1, 5 starczy. zależy jaki ten królik. jak poporcjujesz to może i 1, 5 starczy. chociaż ja bym nie ryzykowała. z tego wywaru co ci się zrobi można pyszny sosik zrobić zagęszczając jedynie sossenbinder ciemnym. dodając ewentualnie łyżkę śmietany do smaku lub w razie potrzeby odrobinę wody. jak bym 1, 5 piekła pod przykryciem a potem pół godzinki bez. to chyba najzwyklejszy przepis i smaczny.

Dziękuję serdecznie! Każda rada na wagę złota
Niestety nie wiem jaki to królik...nadal spoczywa w zamrażalce Mam też dylemat...Moje dziadki to jedzą niewielkie porcje,to nie wiem w całości go machnąć czy tak na części?
Ja...zawsze musi paść na mnie

zrób go tak jak napisałam nawet bez solanki. pierwszego dnia zrób mięsko na świeżo, udka, czy coś z ziemniakami. a następnego dnia z resztek mięsa i wywaru zrób sos z kawałkami mięsa i będzie całkiem inne danie i np. z ryżem. ale naprawdę nastaw się na 1, 5 godziny duszenia pod przykryciem a potem pół bez. żebyś się nie spóżniłą z obaidem jak ja dzisiaj :-))))
adres się nie wyświetlił do przepisu ewy minger więc spróbuję jeszcze raz.

www

barbara.b napisał:

tu masz fajny normalny przepis. ale ty już pewnie po tym króliku. w tym przepisie jest godzina plus potem pół. ale ja myślę, że dla dziadków to lepiej 1,5 godziny i potem pół. pod przykryciem nie powinno mięso wyschnąć. tym bardziej jak wrzucisz warzywa typu cebula, por, seler, marchewka. seler nie musi być naciowy.. korzeń jest jak najbardziej ok. tak samo np. robi się udko z indyka. pychota. przyprawy pieprz, papryka, zgnieciony czosnek i oregano zalać łyżką lub dwie oleju i natrzeć tym królika z dwie godzinki przed pieczeniem conajmniej. jak nie robisz solanki to naturalnie również dodać sól do przypraw.

ja za to dzisiaj spieprzyłam kalafior. sama nie wiem czemu. sos bez smaku. ale nie wiedziałam czym doprawić. umysł mi się zaciął. może muskat uratował by wszystko. ale muskatu nie znalazłam wśród przypraw.... babka na szczęście nic nie mówiła i wszystko zjadła. ale chyba była potwornie głodna jak ja. nie dość, że niedopieszczony ten kalafior to jeszcze obiad 20 minut pózniej.

Barbara po, co tyle przypraw?
Królik to delikatne słodkie mięso.I czosnek i paryka i majeranek... Istny sklep z przyprawami toż to zabije smak mięsa. Myślisz że w dobrych kuchniach tak szafują przyprawami?
Nie wiem skąd ta moda wpi....nia wszelkich dostępnych przypraw do wszystkiego , co się napatoczy.
No chyba , że ktoś tak lubi.
Ale dobra kuchnia to delikatnie z przyrawanmi się posługuje.
Do Indyka czosnek o Chryste....... do wszystkiego czosnek a fuj.
A może by tak Filecik z indyka tylko lekko rozklepać,  posolić i popieprzyć, nałożyc posiekane dobno jabłuszko, troszkę zgniecionych orzechów włoskich, posiekany szczypiorek i odrrobinę posiekanej cebulki.
Filecik zwinąc , zaklepać i wrzucić na rozgrzaną patelnię .10 gora 15 minut i gotowe. minut i gotowe
A kalafior po wymoczeniu w wodzie z solą ,gotuję w osolonej i z 1/2 lyżeczki cukru i najchętniej podaje z wody. Mogłaś kupić gotowy sos holenderski, albo beszamel i po sprawie.
Smacznego.

Ostatnio edytowany przez ..?eto (2015-07-22 20:36:44)

krystynka napisał:

Basta! Dziewczyny nie kłócić się!
Dobrze jedna z drugą "gadacie"... Z przyprawami nie poszaleję Królik jest spory...a dziadek ma chęć na "króliczka"   chyba...
Kalafiora to robię tak jak... ?eto tylko...po umyciu,wkładam do wrzącej wody,zakwaszonej nieco sokiem z cytryny,dodaję troszkę cukru no i ....a to zależy ..ja lubię z bułeczką na maśle...Ale kwestia gustu
Z obiadem każdej z nas zdarza się spóźnić (chyba każdej;) może są Panie idealne )...A to,że się nie uda? Ile to razy narzekałam ,że coś źle zrobiłam,a domownicy zajadali,aż im się uszy trzęsły
W tamtym roku, na "powitanie" upiekłam moje popisowe ciasto Karpatkę... Ona zawsze się udaje,tylko nie tym razem... No,cóż inny piekarnik chyba... Domownicy zwabieni zapachem,co i rusz zaglądali do kuchni... Nie pozostało mi nic innego tylko krem zrobić do "zakalca" ...  Nie było czasu na nowe kombinowanie... Kochani , jak Oni pałaszowali ! Jeszcze proszono mnie o przepis
A królik? Dziś wpadło mi do głowy aby go "utylizować" Może by się  nie poznali ? Gdyby jeszcze nie dwa tygodnie do  domu...

Boszzszszse ! ale wiedźma ! królika utylizować???

Amelka! Ja go nie zjem!!!!! Chyba? Królik to futrzak ...on ma łapki, skoki ....
Moja wyobraźnia pracuje...

krystynka napisał:

Amelka! Ja go nie zjem!!!!! Chyba? Królik to futrzak ...on ma łapki, skoki ....
Moja wyobraźnia pracuje...

A może to zając?

barbara.b napisał:

ja nie pisałam o filecie z indyka tylko o udku z indyka. każdy gotuje jak lubi... kalafior udusiłam na parze, bo nie gotuje warzyw w wodzie. i nie używam gotowych sosów. mój sos, który nie wypalił napewno był smaczniejszy niż holenderski z kartonu. każdy "gotuje" jak lubi.

..?eto napisał:

barbara.b napisał:

tu masz fajny normalny przepis. ale ty już pewnie po tym króliku. w tym przepisie jest godzina plus potem pół. ale ja myślę, że dla dziadków to lepiej 1,5 godziny i potem pół. pod przykryciem nie powinno mięso wyschnąć. tym bardziej jak wrzucisz warzywa typu cebula, por, seler, marchewka. seler nie musi być naciowy.. korzeń jest jak najbardziej ok. tak samo np. robi się udko z indyka. pychota. przyprawy pieprz, papryka, zgnieciony czosnek i oregano zalać łyżką lub dwie oleju i natrzeć tym królika z dwie godzinki przed pieczeniem conajmniej. jak nie robisz solanki to naturalnie również dodać sól do przypraw.

ja za to dzisiaj spieprzyłam kalafior. sama nie wiem czemu. sos bez smaku. ale nie wiedziałam czym doprawić. umysł mi się zaciął. może muskat uratował by wszystko. ale muskatu nie znalazłam wśród przypraw.... babka na szczęście nic nie mówiła i wszystko zjadła. ale chyba była potwornie głodna jak ja. nie dość, że niedopieszczony ten kalafior to jeszcze obiad 20 minut pózniej.

Barbara po, co tyle przypraw?
Królik to delikatne słodkie mięso.I czosnek i paryka i majeranek... Istny sklep z przyprawami toż to zabije smak mięsa. Myślisz że w dobrych kuchniach tak szafują przyprawami?
Nie wiem skąd ta moda wpi....nia wszelkich dostępnych przypraw do wszystkiego , co się napatoczy.
No chyba , że ktoś tak lubi.
Ale dobra kuchnia to delikatnie z przyrawanmi się posługuje.
Do Indyka czosnek o Chryste....... do wszystkiego czosnek a fuj.
A może by tak Filecik z indyka tylko lekko rozklepać,  posolić i popieprzyć, nałożyc posiekane dobno jabłuszko, troszkę zgniecionych orzechów włoskich, posiekany szczypiorek i odrrobinę posiekanej cebulki.
Filecik zwinąc , zaklepać i wrzucić na rozgrzaną patelnię .10 gora 15 minut i gotowe. minut i gotowe
A kalafior po wymoczeniu w wodzie z solą ,gotuję w osolonej i z 1/2 lyżeczki cukru i najchętniej podaje z wody. Mogłaś kupić gotowy sos holenderski, albo beszamel i po sprawie.
Smacznego.

Tak jest Słoneczko ty nasze!
Bywaj i do miłego następnego  "spięcia".

..?eto napisał:

krystynka napisał:

Amelka! Ja go nie zjem!!!!! Chyba? Królik to futrzak ...on ma łapki, skoki ....
Moja wyobraźnia pracuje...

A może to zając?

Taaaa,dobierają mi się do skóryyyyyyy!...A tak serio-robiłam królika wiele razy,zawsze jak moja mama,czyli obsmażony lądował w garnku z grubym spodem,marchew i dużo cebuli,bez szaleństwa z przyprawami i ŚMIETANA ! Dusimy,aż będzie mięciutki(zależy od wieku i płci króliczka!)-i już

amelia napisał:

krystynka napisał:

Amelka! Ja go nie zjem!!!!! Chyba? Królik to futrzak ...on ma łapki, skoki ....
Moja wyobraźnia pracuje...

A niech Cię gęś kopnie    ale to nie kot! .. a świnek i innych kopytno-parzystych , też nie jadasz? a gąska, a kurczaczek?

.... same korzonki jadasz? pewnie chuderlak z Ciebie?

Amelko! Jadam i świnki i kurki   Urodziłam się i wychowałam na wsi,tam jest mój rodzinny dom.Potrafię rozprawić się i ze świniakiem i z kurczakiem A chudzina to jestem...taka moja uroda

krystynka napisał:

amelia napisał:

krystynka napisał:

Amelka! Ja go nie zjem!!!!! Chyba? Królik to futrzak ...on ma łapki, skoki ....
Moja wyobraźnia pracuje...

A niech Cię gęś kopnie    ale to nie kot! .. a świnek i innych kopytno-parzystych , też nie jadasz? a gąska, a kurczaczek?

.... same korzonki jadasz? pewnie chuderlak z Ciebie?

Amelko! Jadam i świnki i kurki   Urodziłam się i wychowałam na wsi,tam jest mój rodzinny dom.Potrafię rozprawić się i ze świniakiem i z kurczakiem A chudzina to jestem...taka moja uroda

dobra jesteś. W pierzynie czy w sierści jadasz a we futerku już nie ?

krystynka napisał:

amelia napisał:

krystynka napisał:

Amelko! Jadam i świnki i kurki   Urodziłam się i wychowałam na wsi,tam jest mój rodzinny dom.Potrafię rozprawić się i ze świniakiem i z kurczakiem A chudzina to jestem...taka moja uroda

dobra jesteś. W pierzynie czy w sierści jadasz a we futerku już nie ?

Dokładnie Amelko! Bingo !!!  Szanuję "szerściuchy" ...e tam co ja będę czarować... Zabić nie zabiję...Takam jak Pawlak   "Za bardzo przejmująca ..."    www

  Jeder hat sein Fogel.

tropfen napisał:

amelia napisał:

krystynka napisał:

Dokładnie Amelko! Bingo !!!  Szanuję "szerściuchy" ...e tam co ja będę czarować... Zabić nie zabiję...Takam jak Pawlak   "Za bardzo przejmująca ..."    www

  Jeder hat sein Fogel.

Vogel ?

krystynka napisał:

tropfen napisał:

amelia napisał:

  Jeder hat sein Fogel.

Vogel ?

No i co się ze mnie śmiejesz przyjdzie kryska na Matyska! heheh

tropfen napisał:

amelia napisał:

tropfen napisał:

Vogel ?

hahaha, stimmt!  Vogel! Ich habe auch! 

grunt to uśmiech na twarzy

Ma się rozumieć!!!

krystynka napisał:

www

Po wczorajszym obiedzie... Królik wyszedł doskonały,podobno... Poproszono mnie o przepis     A ja trochę zmodyfikowałam przepis larysy...Efekt? Drugi królik do "uwarzenia" 

Gratuluję ! Nie zapomnij, przypomnieć rodzince, że przy życzeniach na "bis" wskazana byłaby premia!

Witam !!! Gotowanie dla podopiecznych polega na przygotowywaniu podstawowych dań ,oraz podgrzewaniu gotowych porcji .Np.ziemniaki w mundurkach i mały serek homogenizowany z ziołami. mariaj